Dlaczego wielu mężczyznom imponują osoby bezwzględne i nieliczące się z uczuciami innych ludzi?

Pewnie to zauważyliście, może także na pewnym etapie życia u samych siebie - wielu mężczyzn skrycie (a czasem wręcz jawnie, w otwarty sposób) podziwia osoby (realne bądź wymyślone - np. postaci z filmów czy seriali) pozornie “silne”, bezwzględne, nieliczące się z uczuciami innych ludzi, kroczące po trupach do celu, zimne, niemal psychopatyczne. Skąd się bierze taka fascynacja?

Moim zdaniem to często psychologiczny cień, czyli odcięta część, która została kiedyś zablokowana, zawstydzona, zakazana — a teraz wraca jako… podziw dla tych, którzy nie mają z nią problemu. Taki typ człowieka może uruchamiać w nas coś bardzo konkretnego.

Wielu z nas w dzieciństwie nie miało przestrzeni na zdrową złość, bunt, stawianie granic, pewność siebie, asertywność bez lęku, że zostaniemy ukarani lub wyśmiani. Złość była może karana albo zawstydzana, asertywność była interpretowana jako „pyskowanie”, a własna wola była tłumiona przez potrzebę podporządkowania się dorosłym - tym samym nasza siła została “odcięta”.

A teraz — już w dorosłości — ta odcięta część wraca w postaci fascynacji kimś, kto tę siłę ma na zewnątrz. Kto robi to wszystko, co my chcielibyśmy móc robić, ale boimy się, wstydzimy, nie umiemy.

NIE ZNACZY TO JEDNAK, ŻE CHCEMY BYĆ BEZWZGLĘDNI

Wbrew pozorom wcale nie tęsknimy za brutalnością czy brakiem empatii. Tęsknimy za siłą, autonomią, pewnością, umiejętnością stawiania granic. Ale ponieważ nie byliśmy uczeni tych rzeczy w zdrowy sposób, teraz podziwiamy je w ekstremalnej formie — czyli u ludzi, którzy mają je zaburzone, przesadzone, przerysowane.

Według Junga i psychologii głębi, wszystko to, czego nie mogliśmy wyrażać jako dzieci — zostaje wypchnięte do podświadomości, ale nigdzie nie znika. To, co wypchnięte, staje się cieniem — i ten cień później fascynuje nas u innych (bo chcemy go odzyskać) albo nas przeraża (bo nie chcemy do niego wracać).

Kiedy więc widzimy np. serialowego bohatera, który emanuje siłą, złością, wywiera wpływ, jest asertywny (często w przesadzony, brutalny sposób) nasz cień mówi: „Popatrz, jak to mogłoby wyglądać, gdybyś nie był tłumiony i zawstydzany. Gdybyś mógł naprawdę wyrażać siebie bez lęku, że Cię odrzucą.”

Powtórzę - imponuje nam nie bezwzględność czy brutalność, a niezależność, brak lęku przed odrzuceniem, jasne mówienie, czego się chce i wpływowość. To są cechy, które każdy z nas może mieć w swojej wersji — nie jako kopia twardziela z serialu, tylko jako zdrowa asertywność i siła.

Po to, by nie uginać się przed każdą opinią.

Po to, żeby nie tłumić złości, tylko ją rozumieć.

Po to, żebyś nauczyć się mówić: „Nie zgadzam się.” — i nie czuć się przez to złym człowiekiem.

Zgadzam się w milionie procent.

Tu chyba rolę odgrywa biologiczna tęsknota za tymi cechami, które musieliśmy wyprzeć. Nie to, że tego nie nauczyliśmy się. Nam to kazano wyprzeć, jako cechy źle widziane społecznie.

Pamiętam, jak miałem dysonans będąc harcerzem, kiedy te wartości jak siła, męstwo, honor, umiejętność stawiania na swoim i dbanie o interes drużyny, w szkole (przez nauczycielki) był wyśmiewany.

Każdy w nas ma tą niebezpieczną iskrę. Kwestia ni tyle nad nią kontroli, co świadomość jej obecności i pozwalania dojścia jej do głosu w momentach potrzebnych. Kiedy przyjmiesz te części i je zaakceptujesz w sobie, stanie się magia i zachowania bohaterów na ekranie nie będą wzbudzać już takich emocji.

Kontynuując Jungowską narrację:

Nie osiąga się pełni poprzez odcinanie części samego siebie, lecz przez integrację przeciwieństw.

Życie autentyczne to zrozumienie i akceptacja tych “złych” elementów, które służą nam i nas bronią. Bycie dumnym kim się jest pomimo braku akceptacji od innych.

Absolutnie kluczowa kwestia. Bez tych niezbędnych elementów jesteśmy po prostu “rozbrojeni”, a w konsekwencji wrasta poziom naszego lęku (wynikającego z bezradności), bo sami zabieramy sobie narzędzia, które mogłyby nas chronić.

Uważam, że potrzebne jest nam wszystko, co mamy na fabrycznym wyposażeniu - także agresja, siła fizyczna, a czasem i chamstwo, sarkazm czy drobne złośliwości. Na różnych ludzi działają różne narzędzia - trzeba być w tym zakresie elastycznym i w umiejętny sposób korzystać z naszej torby z narzędziami, reagować na to, co jest, a nie na to, co wydaje nam się, że jest.