Czy kiedykolwiek czułeś, że zakochałeś się nie tyle w kobiecie, co w nadziei, że tym razem nie zostaniesz odrzucony? Że ona cię w końcu wybierze, jak twoja matka nigdy nie potrafiła?
Ten tekst jest dla mężczyzn, którzy są zmęczeni zakochiwaniem się w niedostępnych kobietach. Dla tych, którzy mają dość powtarzania bolesnych wzorców i chcą w końcu przestać mylić cierpienie z miłością.
Nie chodzi tu o ocenę kobiet, ich postępowania. Chodzi o Ciebie. Twoje przebudzenie. O moment, w którym zrozumiesz, że nie musisz już nikogo przekonywać, żeby zostać pokochanym. Masz siebie i to wystarczy, by zacząć nowe życie.
Kiedy kobieta staje się lustrem twojej przeszłości
W relacji z kobietą, która przypomina ci twoją emocjonalnie niedostępną matkę, nie zakochujesz się tylko w niej zakochujesz się również w nadziei, że wreszcie zostaniesz wybrany. Że tym razem zostaniesz zauważony. Ta głęboka potrzeba nie wynika z teraźniejszości, lecz z dzieciństwa. W dzieciństwie nie dostałeś tego, czego potrzebowałeś teraz próbujesz to zdobyć od niej.
Problem polega na tym, że ona nie jest tym, czego naprawdę chcesz. Ona jest tylko obietnicą spełnienia dawnego głodu.
Ból znany i przewidywalny
Taka kobieta od samego początku nie jest dostępna. Daje ci uwagę, ale z dystansu. Karmi twoje nadzieje, ale nie do końca się angażuje. To dobrze znany schemat, jej obecność jest warunkowa, pełna dwuznaczności.
Ale to właśnie ten chaos wydaje się znajomy. Ten ból cię uspokaja, bo jest przewidywalny. Jakbyś mówił - znam to uczucie, dam sobie radę. Ale to nie dojrzałość, to powtórka traumy.
Walka o akceptację, której nigdy nie było
Zaczynasz się starać. Przekraczasz własne granice. Usprawiedliwiasz jej chłód, tłumaczysz dystans, znosisz braki. Wierząc, że jeśli tylko będziesz wystarczająco dobry, zasłużysz na miłość.
Problem w tym, że miłość, która musi być zasłużona, nie leczy. Ona tylko utrwala wzór:
Nie jestem wystarczający. Muszę się dopasować. Zrezygnować z siebie, by mnie nie zostawiła.
I tu właśnie robisz sobie największą krzywdę.
Ona nie jest twoją matką
Moment przebudzenia przychodzi, gdy zrozumiesz, że ta kobieta nie jest twoją matką. Nie musi cię uzdrowić. Nie musi cię wybrać. Nie musi nawet cię kochać.
Wszystko, czego potrzebujesz, to twoje własne przyzwolenie, by siebie nie porzucać. To ty masz się sobą zaopiekować. Zauważyć siebie. Wybrać siebie.
Droga powrotna do siebie
Kiedy przestajesz szukać ukojenia tam, gdzie zawsze było zimno, zaczynasz wracać do życia. Do swoich emocji, potrzeb, granic. Przestajesz idealizować ból i zaczynasz rozpoznawać go jako sygnał:
To nie moja droga.
Prawdziwa bliskość zaczyna się wtedy, gdy nie próbujesz już nikogo do siebie przekonywać. Gdy nie musisz zasługiwać. Gdy jesteś wolny.
