Medytacja

Myślę, że nie mogło zabraknąć takiego tematu na męskim forum rozwoju osobistego.

Medytacja - zwana w kręgach zen “matką”, “domem”.

Od wielu lat interesuję się medytacją i w miarę regularnie ją praktykuję (choć to słowo nie do końca oddaje istotę rzeczy – o czym więcej za chwilę). Doświadczyłem na sobie zarówno korzyści, jak i pewnych trudnych aspektów medytacji (na szczęście w ograniczonym zakresie), dlatego chciałbym podzielić się refleksją na temat obu stron tego procesu. Po drodze popełniłem chyba wszystkie możliwe błędy, przed którymi teraz mogę Was ostrzec.

Zalety medytacji

Na początek coś pozytywnego – największe zalety, jakie moim zdaniem niesie ze sobą medytacja. Nie będę się rozpisywał o wpływie na zdrowie, bo ten temat został już dobrze opisany w literaturze i w internecie. Z własnej praktyki – prowadzonej codziennie przez co najmniej kilkanaście minut – zauważyłem:

a) wyraźną poprawę koncentracji i zdolności skupienia, b) większy spokój emocjonalny, c) pozytywny wpływ na objawy lękowe (choć nie zastępuje to oczywiście terapii ani leków), d) bardziej realistyczne postrzeganie rzeczywistości, e) poczucie wewnętrznej równowagi, f) lepsze radzenie sobie z poczuciem samotności.

Im dłużej i bardziej regularnie medytujemy, tym większe mogą być efekty. Z czasem można osiągnąć większy dystans emocjonalny, poczucie ładu i harmonii w życiu – i mniej irytacji wobec świata.

Ryzyka

Ale żeby nie było zbyt idealistycznie – medytacja może też nieść pewne ryzyka, o których warto wiedzieć:

a) może stać się nieświadomą ucieczką od problemów codzienności („pomedytuję sobie i wszystko się samo rozwiąże”) – niestety, to tak nie działa - problemy trzeba po prostu rozwiązywać podejmując konkretne działania, b) traktowana jako sposób na unikanie bólu emocjonalnego może wzmocnić tendencję do tłumienia emocji, co z kolei może prowadzić do poczucia wyobcowania, c) medytacja często powoduje, że wypływają na powierzchnię dawno zepchnięte uczucia, wspomnienia czy lęki – jeśli nie mamy świadomości ich istnienia, mogą aktywować się mechanizmy obronne, które oddzielają nas od rzeczywistości i powodują kolejne problemy, d) zbyt intensywna praktyka bez odpowiedniego przygotowania może prowadzić do przeciążenia układu nerwowego, a nawet zaburzeń równowagi psychicznej.

Cele

Celem medytacji nie jest osiągnięcie stanu nieprzerwanego szczęścia ani poczucia wyjątkowości. Chodzi raczej o nauczenie się obecności z tym, co jest – także z bólem i lękiem. Bycie z tym, czego sami jesteśmy twórcą. Tak, to my tworzymy nasz własny ból, lęk i cierpienie - i medytacja pozwala nam to zobaczyć.

Medytacja nie eliminuje cierpienia z życia. Jeśli będziemy próbować tłumić niechciane myśli i emocje, może się okazać, że będziemy ich doświadczać jeszcze silniej.

W zależności od szkoły, medytację definiuje się jako „trening świadomości”, „obserwację umysłu” czy „technikę relaksacyjną”. Ja postrzegam ją jako sposób na bycie w harmonii z tym, co dzieje się zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz nas.

Co robić, a czego unikać

Wielu medytujących – zarówno początkujących, jak i zaawansowanych – popełnia jeden kluczowy błąd, który i ja długo popełniałem: traktowanie medytacji jako zadania do wykonania. To powoduje napięcie zamiast relaksu. „Zrobię 20 minut medytacji, potem zajmę się resztą” – niestety, to tak nie działa.

Ktoś mądry kiedyś mi powiedział: „Nie musisz się mobilizować, tu nie chodzi o wykonanie zadania. Nie musisz się koncentrować – wystarczy łagodna obserwacja tego, co jest”. To podejście całkowicie odmieniło moją praktykę.

Kolejny błąd to przywiązanie do jednej techniki, która może nam zwyczajnie nie służyć – np. skupienie na oddechu. U mnie - szczególnie na początku praktyki - powodowało to napięcie i kontrolowanie oddechu. O wiele lepiej sprawdziła się u mnie obserwacja doznań w ciele – np. temperatura, napięcia mięśni, czy wrażenia dotykowe.

Obserwowanie emocji – np. jak lęk objawia się w ciele – potrafi sprawić, że dana emocja zacznie się uwalniać. Takie „bycie z tym, co jest” może obejmować również dźwięki z otoczenia, uczucie ciężaru ciała, dotyk czy zapachy.

Ja praktykuję raczej wieczorem. Ale chcę podkreślić – nie trzeba wydzielać specjalnego czasu i miejsca na medytację. Można praktykować w kolejce do lekarza, obserwując np. ciężar ciała na krześle, zamiast scrollować fejsbuka.

Spróbujcie przez tydzień w każdej wolnej chwili przenosić uwagę do „tu i teraz” – to potrafi wyraźnie zmniejszyć napięcie. Źródłem lęku często jest uciekanie myślami w przeszłość albo przyszłość.

Nie trzeba też siedzieć ze skrzyżowanymi nogami – ta pozycja nie jest wygodna ani dobra dla kolan. Wystarczy siedzieć z prostymi plecami. Sam najgłębsze medytacje przeżywałem medytując sobie w łóżku.

I jeszcze tekst Alana Wattsa - nigdy nie znalazłem lepszego opisu tego, czym jest medytacja:

To, co nazywamy medytacją lub kontemplacją - to lepsze słowo - tak naprawdę powinno być zabawą. Mam pewną trudność z przekazaniem tej idei, ponieważ większość ludzi podchodzi do tego z religijną powagą - a musicie rozumieć, że nie jestem poważną osobą. Mogę być szczery, ale nigdy poważny, gdyż nie uważam, by wszechświat był poważny.* Więc problem pojawia się głównie dlatego, że różne istoty biorą siebie na serio zamiast w duchu zabawy. Koniec końców musisz spoważnieć, jeśli myślisz, że coś jest desperacko ważne, ale będziesz tak uważał tylko wtedy, gdy będziesz obawiał się to stracić. W pewien sposób jednakże, jeśli boisz się coś stracić, to nie jest to warte posiadania. Są ludzie, którzy żyją w strachu, ponieważ boją się śmierci. Prawdopodobnie nauczą swe dzieci tego samego, a te z kolei nauczą swoje żyć w ten sposób. I tak dzieje się w kółko i w kółko.

Pozwól mi spytać, czy będąc Bogiem, byłbyś poważny? Czy chciałbyś wtedy, by ludzie traktowali cię, jakbyś był kimś poważnym? Czy chciałbyś, by się do ciebie modlono? Pomyśl o tych wszystkich okropnych rzeczach, które ludzie mówią w swych modlitwach. Czy chciałbyś ciągle tego wysłuchiwać? Czy zachęcałbyś ich do tego? Nie, nie gdybyś był Bogiem.

W ten sam sposób medytacja nie należy do rzeczy, do których ludzie mieliby podchodzić na poważnie. Nie ma ona żadnego celu i nie jest podobna do tenisa czy gry na pianinie, które ćwiczy się, by osiągnąć jakiś stopień perfekcji. Ćwiczysz muzykę, by stad się w niej lepszym, a może nawet z zamiarem, by pewnego dnia wyjść na scenę. Lecz medytacji nie uprawia się w ten sposób, gdyż w tym przypadku nie jest to już medytacja.

Praktyka medytacji

Jedynym sposobem mówienia o praktyce w kontekście medytacji jest użycie słowa “praktyka” w tym samym znaczeniu, kiedy ktoś mówi, że praktykuje medycynę. To jego sposób życia, jego powołanie i robi to niemal każdego dnia. być może czyni to w ten sam sposób dzień za dniem - i to jest w porządku również w przypadku medytacji, ponieważ w medytacji nie ma właściwej drogi i nie ma pojęcia czasu. W praktykowaniu i uczeniu się różnych rzeczy czas jest zwykle istotny. Próbujemy robić coś jak najszybciej, nawet odkrywamy szybsze sposoby uczenia się tych rzeczy. W medytacji taka szybsza nauka nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ nasza uwaga jest zawsze skierowana na teraźniejszość i choć z czasem może pojawić się wzrost, to jest to ten sam wzrost co w przypadku rosnącej rośliny.

Istotny proces

To jest początek medytacji. Nie wiesz, co miałbyś robić, więc co robisz? Cóż, jeśli nie wiesz co, to obserwujesz. Po prostu obserwujesz, co się dzieje. Kiedy ktoś gra muzykę, to słuchasz. Idziesz za dźwiękami i w końcu rozumiesz muzykę. Sedno nie może zostać wyjaśnione słownie, gdyż muzyka to nie słowa, lecz po jakimś czasie słuchania rozumiesz jej sedno, którym jest muzyka sama w sobie. W dokładnie ten sam sposób możesz słuchać wszystkich doświadczeń, ponieważ jakiekolwiek one są, stanowią wibracje docierające do ciebie. W rzeczy samej ty jesteś tymi wibracjami i jeśli naprawdę czujesz, co się dzieje, to twoja świadomość siebie i wszystkiego innego jest zupełnie taka sama. Mamy dźwięk, wibrację i wszelkie jej rodzaje o różnych pasmach spektrum. Mamy wibracje wzroku, emocji, dotyku - wszystkie te rzeczy przychodzą razem i są faliste, wszystkie zmysły są faliste, a ty jesteś formą w falowaniu, a forma ta jest obrazem tego, co teraz czujesz. Tak to wszystko się ma - czy na to zwracasz uwagę, czy nie.

Teraz, zamiast pytać, co powinieneś zrobić, tylko doświadczasz tego, bowiem któż może wiedzieć, co należałoby z tym zrobić? By wiedzieć, co z tym zrobić musiałbyś wiedzieć wszystko, a że tak nie jest, to możesz zacząć jedynie od obserwowania. Obserwuj, co się dzieje, nie tylko na zewnątrz, lecz także w środku. Postrzegaj swe własne myśli, reakcje, emocje odnośnie rzeczy zewnętrznych, jakby one same były czymś zewnętrznym. Ty tylko obserwujesz. Idź za nimi i po prostu patrz, jak one postępują po sobie.

Możesz powiedzieć, że to trudne i że nudzi cię to obserwowanie. Lecz jeśli siedzisz dość spokojnie, to obserwujesz po prostu to, co się dzieje: wszystkie zewnętrzne dźwięki, wszystkie kształty i światła przed twymi oczami, wszystkie wrażenia na swej skórze, pod skórą, burczenie w brzuchu, myśli w twojej głowie - ta paplanina, paplanina, paplanina. “Powinienem pisać list do takiego a takiego… powinienem był zrobić to i tamto…” - wszystko to się dzieje, ale ty to tylko obserwuj.

Mówisz do siebie “To jest nudne”, ale obserwuj i to. Co to za zabawne uczucie, które sprawia, że mówisz, że się nudzisz? Gdzie ono jest? Gdzie je czujesz? “Powinienem robić coś innego zamiast tego.” Co to za uczucie? W której części twego ciała ono się znajduje? W twej głowie, brzuchu czy w twych stopach? Gdzie ono jest? Uczucie nudy może być bardzo interesujące, jeśli w nie wejrzysz.

Po prostu obserwuj wszystko dziejące się bez jakichkolwiek prób wpływania na to, bez osądzania, bez nazywania tego dobrym lub złym. Tylko obserwuj. I to jest istotny proces medytacji."

I znowu Alan Watts o medytacji, tym razem także z wizją i fonią (plus polskie napisy) - dla mnie rewelacja, polecam:

Dzieki, napisze o swoich dsoswiadczeniach pozniej. Bo zawsze medytacja wyciszajaca byla dla mnie ciezka, znacznie latwiej przychodzi mi mindfullness.

Dzisiaj pomedytowałem sobie z tym nagraniem:

Marcin, który o medytacji wie chyba wszystko (obecnie uczy jej na Harvardzie) i bardzo wiele mnie w tym zakresie nauczył będzie gościem naszych Męskich Rozmów we wrześniu.

Szanownym forumowiczom polecam ten oto tekst mojej dobrej znajomej na temat istoty medytacji:

Garść cytatów:

Siedzenie ma wymiar głęboko symboliczny – oto przestałeś uciekać przed swoimi demonami. Nieważne co będą ci wrzeszczeć do ucha – ty nie zerwiesz się i nie rzucisz w paniczny cwał, tylko będziesz siedział jak góra. A, że wrzeszczeć będą i to najgorsze inwektywy pod twoim adresem – możesz być pewien na bank.

Całe twoje niezadowolenie z siebie to wynik… iluzji (…). Jednak większość ludzi woli się ze swoimi iluzjami nie konfrontować i spędza życie albo w ciągłym pędzie albo osuwając się w półświadomość przed TV… I jeśli to ci pasuje – super. To twoje życie i możesz z nim zrobić co chcesz. Jednak medytacja nie jest dla ciebie. Medytacja jest dla osób, które mają dość uciekania i chcą odzyskać kontrolę nad własnym życiem.

Twoje demony to tylko iluzje, które karmią się lukami w twojej wiedzy o sobie – im te luki większe, tym one silniejsze i bardziej agresywne. Medytacja zaś to nic innego niż poznawanie siebie, swojego umysłu, swoich motywacji. Medytując niszczysz ich przestrzeń życiową i powiększasz własną.

1 polubienie

Bardzo polecam:

Dzięki za odświeżenie.

Taki świetny cytat.

1 polubienie

I mean really?

Wkurzają mnie takie uproszczenia. To jest coś podobnego, co robi Peterson, tylko on do tematów podchodzi od innej - acz w pewnym sensie analogicznej - strony (“wszystko jest w Twoich rękach, weź se uprzątnij pokój”).

Ale to jest też iluzja, i to iluzja, śmiem twierdzić, ślepego egoisty. To iluzja kogoś, komu nigdy na jego oczach nie zginął na froncie towarzysz z batalionu (w jaki kurwa sposób jego trauma wynika z luk wiedzy o sobie???). Kogoś, kto nie został w dzieciństwie sprzedany w Afryce jako niewolnik. Kogoś, kto ma zrealizowane podstawowe poziomy piramidy Masłowa, kto nie musi uciekać przed spadającymi izraelskimi bombami, kto nie siedzi w obozie koncentracyjnym.

No nie, nie wszystkie rany na psychice da się załatać medytacją (to samo się tyczy antydepresantów, biegania, psychoterapii itd).

Yes, sir.

Ten cytat mówi o psychicznych mechanizmach wewnętrznych – o tym, jak nieświadomość, niepoznane aspekty „ja” mogą tworzyć lęki, gniew, autosabotaż itd. Ty zaś odpowiadasz jakbyś mówił o cierpieniu egzystencjalnym wynikającym z traumy zewnętrznej, wojny, ubóstwa, przemocy.

Zgadzam się, że są traumy, których źródła są zewnętrzne i obiektywnie potworne. Ale ten cytat nie dotyczy przyczyn cierpienia, tylko sposobu, w jaki umysł je przetwarza i utrwala. Medytacja nie unieważnia wojny, lecz pomaga zrozumieć, jak trauma żyje dalej w nas – i jak można ją oswajać zamiast karmić, wzmacniać.

W tym cytacie “demony” to nie trauma w sensie klinicznym, tylko te części psychiki, które działają przeciwko nam, bo są nieuświadomione – np. lęk, wstyd, autoagresja. Ich źródłem mogą być też traumy, ale mechanizm ich utrzymywania polega właśnie na braku poznania.

Można powiedzieć, że istnieją dwa rodzaje cierpienia: to, które spotyka nas z zewnątrz, i to, które powielamy w sobie. Pierwszego często nie da się uniknąć, ale drugie można ograniczać poprzez poznanie siebie. O tym mówi ten cytat.

Odnośnie traumy wojennej - polecam Ci prace Jona Kabata-Zinna o medytacji czy mindfulness. Medytacja jest często używana w pracy z żołnierzami po traumie – nie po to, żeby zaprzeczać ich cierpieniu, ale żeby zrozumieć, jak umysł nadaje mu kształt. To nie jest “upraszczanie”, tylko poznawanie mechanizmów cierpienia od wewnątrz. Nasze wnętrze nie jest bezsilne wobec zewnętrznego świata.

Wiadomo, medytacja nie jest uniwersalnym lekarstwem na ludzkie cierpienie, nie ma takiego - gdyby ktoś je wynalazł byłby bardzo bogatym człowiekiem. Mi pomaga, komuś może zaszkodzić - podobnie jak terapia.

Medytacja jest dobrym pierwszym krokiem, ale zrozumienie i rozpoznanie, które przychodzą dzięki niej, nie wystarczy.

Sposób naszego funkcjonowania, też to w jaki sposób odczuwamy i w jakich okolicznościach, jest skorelowany z programami. Te powstają w wyniku obserwacji i silnego ładunku emocjonalnego.

Więc po tym, kiedy już wiemy, warto zmienić program, bo sama wiedza go nie zmieni- uwolnić stary i nadpisać nowy.

Z poważaniem

_ON

2 polubienia