Żelazo i dusza - Henry Rollins

Minęło wiele lat odkąd Henry Rollins opublikował swój esej Iron and the Soul w magazynie Details[1] (1994). Ten tekst nigdy się nie starzeje i jest jak skrzynia skarbów wypełniona cytatami. Ostatni akapit jest prawdopodobnie najbardziej znany, ale cały esej jest pełen złota, jeśli nie znasz, poświęć trochę czasu na jego przeczytanie. Dlatego go przetłumaczyłem i tutaj zamieszczam. To jest jeden z tekstów, do których wracam regularnie.


Żelazo i dusza - Henry Rollins


Uważam, że definicją definicji jest ponowne odkrycie. Nie być takim jak twoi rodzice. Nie być jak twoi przyjaciele. Być sobą

Całkowicie.

Kiedy byłem młody, nie miałem poczucia własnej wartości. Wszystko, czym byłem, było produktem całego strachu i upokorzenia, jakiego doznałem. Strachu przed rodzicami. Upokorzenia ze strony nauczycieli, którzy nazywali mnie “śmieciem” i mówili, że będę kosił trawniki. I bardzo realny strach przed innymi uczniami. Grożono mi i bito za kolor skóry i wzrost. Byłem chudy i niezdarny, a kiedy inni mi dokuczali, nie uciekałem do domu z płaczem, zastanawiając się dlaczego. Wiedziałem aż za dobrze. Byłem tam po to, by być antagonizowanym. W sporcie byłem wyśmiewany. Dziwak. Byłem całkiem dobry w boksie, ale tylko dlatego, że wściekłość, która wypełniała każdą moją przebudzoną chwilę, czyniła mnie dzikim i nieprzewidywalnym. Walczyłem z dziwną furią. Inni chłopcy uważali mnie za wariata.

Nienawidziłem siebie cały czas. Choć teraz wydaje mi się to głupie, chciałem mówić jak oni, ubierać się jak oni, nosić się z łatwością wiedząc, że nie zostanę zrugany na korytarzu między zajęciami. Lata mijały, a ja nauczyłam się trzymać to wszystko w sobie. Rozmawiałam tylko z kilkoma chłopakami z mojej klasy. Innymi nieudacznikami. Niektórzy z nich do dziś są najwspanialszymi ludźmi, jakich kiedykolwiek znałem. Spotykaj się z facetem, któremu kilka razy spłukano głowę w toalecie, traktuj go z szacunkiem, a znajdziesz wiernego przyjaciela na zawsze. Ale nawet z przyjaciółmi szkoła była do bani. Nauczyciele nie dawali mi spokoju. Nie myślałem też o nich zbyt wiele.

Potem przyszedł pan Pepperman, mój doradca. Był potężnie zbudowanym weteranem z Wietnamu i był przerażający. Na jego zajęciach nikt nigdy nie mówił bez sensu. Raz jeden dzieciak to zrobił, a pan P. podniósł go z ziemi i przypiął do tablicy. Pan P. widział, że jestem w kiepskiej formie i pewnego październikowego piątku zapytał mnie, czy kiedykolwiek ćwiczyłem z ciężarami. Odpowiedziałem mu, że nie. Powiedział mi, że mam wziąć trochę pieniędzy, które zaoszczędziłem i kupić stu funtowy zestaw ciężarków w Sears. Gdy wychodziłem z jego biura, zacząłem myśleć o tym, co powiem mu w poniedziałek, gdy zapyta o ciężarki, których nie zamierzałem kupić. Mimo to poczułem się wyjątkowo. Mój ojciec nigdy nie był tak bliski troski. W sobotę kupiłem ciężarki, ale nie mogłem ich nawet zaciągnąć do samochodu mamy. Sprzedawca śmiał się ze mnie, kiedy kładł je na wózku.

Nadszedł poniedziałek i po szkole zostałem wezwany do gabinetu pana P.. Powiedział, że pokaże mi, jak ćwiczyć. Zamierzał wdrożyć mnie w program i zacząć uderzać mnie w splot słoneczny na korytarzu, kiedy nie będę patrzył. Kiedy byłbym w stanie przyjąć cios, wiedzielibyśmy, że do czegoś zmierzamy. W żadnym momencie nie mogłem spojrzeć na siebie w lustrze ani powiedzieć nikomu w szkole, co robię. Na siłowni pokazał mi dziesięć podstawowych ćwiczeń. Poświęciłem im więcej uwagi niż kiedykolwiek na innych zajęciach. Nie chciałem tego spieprzyć. Tego wieczoru wróciłem do domu i zacząłem od razu.

Mijały tygodnie i co jakiś czas pan P. dawał mi cios w brzuch i powalał mnie na korytarzu, wysyłając moje książki 4 strony świata. Inni uczniowie nie wiedzieli, co myśleć. Mijały kolejne tygodnie, a ja stale dodawałem nowe ciężary do sztangi. Czułem, jak moc w moim ciele rośnie. Czułem to.

Tuż przed przerwą świąteczną szedłem do klasy i znikąd pojawił się pan Pepperman i uderzył mnie w klatkę piersiową. Roześmiałem się i szedłem dalej. Powiedział, że teraz mogę na siebie spojrzeć. Wróciłem do domu, pobiegłem do łazienki i ściągnąłem koszulkę. Zobaczyłem ciało, a nie tylko skorupę, w której mieścił się mój żołądek i serce. Moje bicepsy wybrzuszyły się. Moja klatka piersiowa nabrała definicji. Czułem się silny. Po raz pierwszy pamiętam, że czułem się sobą. Zrobiłem coś i nikt nie mógł mi tego odebrać. Nikt nie mógł mi nic powiedzieć.

Lata zajęło mi pełne docenienie wartości lekcji, których nauczyłem się od Żelaza. Kiedyś myślałem, że to mój przeciwnik, że próbuję podnieść to, co nie chce być podniesione. Myliłem się. Kiedy Żelazo nie chce oderwać się od maty, jest to najmilsza rzecz, jaką może dla ciebie zrobić. Gdyby poleciało w górę i przeleciało przez sufit, niczego by cię nie nauczyło. To jest sposób, w jaki Żelazo z tobą rozmawia. Mówi ci, że materiał, z którym pracujesz, jest tym, do którego się upodobnisz. To, z czym pracujesz, zawsze będzie działać przeciwko tobie.

Dopiero pod koniec lat dwudziestych dowiedziałem się, że ćwicząc dałem sobie wielki prezent. Nauczyłem się, że nic dobrego nie przychodzi bez pracy i pewnej ilości bólu. Kiedy kończę serię, która sprawia, że się trzęsę, wiem więcej o sobie. Kiedy coś się psuje, wiem, że nie może być tak złe, jak ten trening.

Kiedyś walczyłem z bólem, ale ostatnio stało się dla mnie jasne: Ból nie jest moim wrogiem; jest moim wezwaniem do wielkości. Ale kiedy mamy do czynienia z Żelazem, trzeba uważać, żeby dobrze zinterpretować ból. Większość kontuzji związanych z żelazem wynika z ego. Kiedyś przez kilka tygodni podnosiłem ciężary, na które moje ciało nie było gotowe, i przez kilka miesięcy nie podnosiłem niczego cięższego niż widelec. Spróbuj podnieść coś, na co nie jesteś gotowy, a Żelazo da ci małą lekcję powściągliwości i samokontroli.

Nigdy nie spotkałem naprawdę silnej osoby, która nie miałaby szacunku do samej siebie. Myślę, że wiele wewnętrznych i zewnętrznych przejawów pogardy podszywa się pod szacunek do samego siebie: idea podnoszenia się poprzez stawanie na czyichś ramionach, zamiast robienia tego samemu. Kiedy widzę facetów ćwiczących ze względów kosmetycznych, widzę próżność eksponującą ich w najgorszy sposób, jako postacie z kreskówek, billboardy braku równowagi i niepewności. Siła ujawnia się poprzez charakter. Jest to różnica między bramkarzami, którzy wyładowują się na ludziach, a panem Peppermanem.

Masa mięśniowa nie zawsze równa się sile. Siła to życzliwość i wrażliwość. Siła to zrozumienie, że moc jest zarówno fizyczna, jak i emocjonalna. Pochodzi z ciała i umysłu. I z serca.

Yukio Mishima powiedział, że nie może myśleć o romansie, jeśli nie jest silny. Romans jest tak silną i przytłaczającą pasją, że osłabione ciało nie jest w stanie jej długo utrzymać. Mam jedne z najbardziej romantycznych myśli, kiedy jestem z Żelazem. Kiedyś byłem zakochany w kobiecie. Myślałem o niej najczęściej, gdy ból po treningu przeszywał moje ciało.

Wszystko we mnie jej pragnęło. Tak bardzo, że seks był tylko ułamkiem mojego całkowitego pożądania. To była najbardziej intensywna miłość, jaką kiedykolwiek czułem, ale mieszkała daleko i nie widywałem jej zbyt często. Trening był zdrowym sposobem radzenia sobie z samotnością. Do dziś, kiedy ćwiczę, zwykle słucham ballad.

Wolę ćwiczyć sam. Pozwala mi to skoncentrować się na lekcjach, które Żelazo ma dla mnie. Uczenie się o tym, z czego jesteś zrobiony, to zawsze dobrze spędzony czas, a ja nie znalazłem lepszego nauczyciela. Żelazo nauczyło mnie, jak żyć. Życie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi. W dzisiejszych czasach to cud, że się nie zwariowało. Ludzie oderwali się od swoich ciał. Nie są już całością.

Widzę, jak przenoszą się z biur do samochodów i do domów na przedmieściach. Ciągle się stresują, tracą sen, źle się odżywiają. I źle się zachowują. Ich ego szaleje

Przez lata łączyłem medytację, działanie i Żelazo w jedną siłę. Wierzę, że gdy ciało jest silne, umysł myśli o silnych myślach. Czas spędzony z dala od Żelaza sprawia, że mój umysł się degeneruje. Pogrążam się w głębokiej depresji. Moje ciało wyłącza mój umysł.

Żelazo jest najlepszym antydepresantem, jaki kiedykolwiek znalazłem. Nie ma lepszego sposobu na walkę ze słabością niż siła. Po przebudzeniu umysłu i ciała do ich prawdziwego potencjału, nie można zawrócić.

Żelazo nigdy cię nie okłamuje. Możesz wyjść na zewnątrz i posłuchać wszelkiego rodzaju rozmów, usłyszeć, że jesteś bogiem lub totalnym draniem. Żelazo zawsze powie ci to, co jest prawdą. Żelazo jest świetnym punktem odniesienia, wszechwiedzącym dawcą perspektywy. Zawsze tam jest, jak latarnia morska w ciemności. Odkryłem, że Żelazo jest moim największym przyjacielem. Nigdy nie wariuje, nigdy nie ucieka. Przyjaciele mogą przychodzić i odchodzić. Ale dwieście funtów to zawsze dwieście funtów.

– Henry Rollins


  1. Magazyn Details ↩︎

Wow, mocarny tekst, nie znałem go.

Uwielbiam twórczość Rollinsa, zarówno w barwach Black Flag, jak i Rollins Band. Inspirujący człowiek.

Mnie starszy brat wyedukował muzycznie, bo byłem wpatrzony w niego. Rollins Band to była genialna kapela.

#gimbynieznajo