Temat dla myśli wolnych, początków dyskusji, zatem temat ogólny: alfa i omega, aka "offtopic"

Piotruś, zapewniam Cię że robimy to, z wielką dumą i miłością. Gdzieś tylko głęboko w środku, skrzętnie ukryte, obok uważności, obok radości z ich sukcesów, jest moje poczuciem winy, że to macierzyństwo, małżeństwo było za wcześnie, kiedy jeszcze sama miałam nieuleczone rany. To bardzo bolesny temat dla mnie. Więc może coś weselszego. Pamiętam jak moje córki były małe i podkradały z kuchni ręczny mikser, żeby "wiercić " dziury w ścianach, albo bandażowały rannego padalca. Zaiste prorocze to było. Dziś starsza jest inżynierem, a młodsza wspiera terapią osoby w klinice leczenia traumy. Mówi się, że matka daje życie. Ja myślę że to one mi dały życie, bo to dla nich chciałam się zmieniać, chcę być też lepszym człowiekiem. Więc Piotrze, cuda się zdarzają. Nie możemy liczyć na to, że nasi rodzice się ockną, niektórzy to już nawet nie żyją, ale tak jak napisałeś - doceniajmy, bo na nas może zakończyć się pokoleniowe cierpienie naszej rodziny. Możemy działać najlepiej jak potrafimy tu i teraz. I nie dziwię się, że się wzruszasz, takie sceny jak tu wstawiłeś poruszają głęboko naszą ojciwską ranę, rozumiem Cię doskonale.