O seksualności mężczyzn i kobiet

:red_exclamation_mark:Moderacja: Wątek wydzielony z innego wątku - O facetach próbujących…

Do tego chciałbym się nieco odnieść.

Pytanie jak definiujemy ową “chemię” - musiałbym poznać kontekst, w którym James umieścił to zdanie, bo ono paradoksalnie może być prawdziwe.

Istotnie “chemii” może być bardzo dużo w relacjach, gdzie dojrzałej bliskości emocjonalnej nie ma wcale - jest za to grany schemat, jest dużo ekscytacji, napięcia, są huśtawki, rollercoaster emocjonalny.

Osoby będące w takim układzie mogą nie być ze sobą w ogóle blisko (są blisko jedynie ze swoim schematem), mogą siebie w ogóle nawzajem nie widzieć - są dla siebie często jedynie figurami ojca, matki czy innych bliskich, ważnych osób z przeszłości i próbują “przezwyciężyć” dany schemat.

Może być grane zabieganie o miłość, może być grane ratowanie, motywacją bywa głód emocji, adrenaliny, poczucie wyjątkowości.

Między “partnerami” często jest wyraźna asymetria - jeden “ratuje”, a drugi “potrzebuje ratunku”.

W takich układach źródłem więzi są kryzysy, dramaty, bardzo silne emocje. Innymi słowy dużo kortyzolu, dopaminy, noradrenaliny, które razem tworzą niezły koktajl emocjonalny. To może dawać wrażenie silnej “chemii” - człowiek jest stale pobudzony, niespokojny, obsesyjnie myśli o drugiej stronie, jego umysł pracuje na wysokich obrotach.

Stabilność takiej więzi jest jednak bardzo krucha - jeśli nie ma problemu/dramatu więź słabnie i pojawia się nuda. Taka więź jest często bardzo intensywna na początku, ale pojawiają się trudności w budowaniu długofalowej harmonii. Często okazuje się zwyczajnie pusta, gdy te silne emocje schodzą i zaczynamy widzieć drugą stronę.

W dojrzałych relacjach, gdzie bliskości emocjonalnej jest dużo, a źródłem więzi jest codzienna obecność, wzajemne wsparcie, wspólne wartości i dzielenie się sobą takiej “chemii” siłą rzeczy nie będzie - bo tu energia relacji polega na przewidywalności, spokoju nerwowym i poczuciu bezpieczeństwa. Dla wielu nieuporządkowanych wewnętrznie osób taka relacja będzie nie do wytrzymania - będzie im się wydawała nudna.

1 polubienie

Ten opis dotyczy emocji i tego, jaki one mają wpływ na nasze organizmy. Burza, która napędza. Schematy myślowe, w których musi się dziać dużo i intensywnie, bo to jest znane i tylko tak da się cokolwiek poczuć. Mówią na to chemia, co byliby odpowiednim określeniem biorąc pod uwagę co się tam wyprawia w zw. z uwalnianiem różnych substancji do mózgu.

James, jeśli dobrze pamiętam, nie przywiązywał się do kobiet i traktował je przedmiotowo. Kiedy już miał partnerkę, zdradzał ją i oszukiwał. Teraz ponoć tego nie robi, wrócili do siebie. Co mu w głowie siedzi w tej chwili, nie wiem, ale to co wcześniej pasuje do opisu powyżej.

Chemię można też rozumieć jako naturalne przyciąganie, którego natury nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Wymyka się ogólnym zasadom atrakcyjności, bo czasem kobieta trochę mniej atrakcyjna działa o wiele bardziej, niż obiektywnie atrakcyjniejsza. Choć wiadomo, atrakcyjność nie przeszkadza;).

Jest w tym spokój, jest bliskość emocjonalna, a to wszystko podbite bardzo mocnym przyciąganiem fizycznym.

Osobiście wolę o wiele bardziej drugi scenariusz, więc tutaj James nie jest dla mnie żadnym autorytetem.

Zresztą, wcale nie jest, ale pokazuje w detalach jak poznaje kobiety, co może pomóc bardziej nieśmiałym, wycofanym. Można sobie zobaczyć, że to żadne rocket science, podejść i porozmawiać.

@O_N

No właśnie też dlatego tekst “w moim związku brakuje emocji” może u różnych ludzi znaczyć coś zupełnie innego.

Tak jak napisałeś - są osoby, które poza swoim schematem nie pozwalają sobie na czucie, a gdy już w niego wchodzą czują bardzo intensywnie - bo go dobrze znają, wiedzą “co mają robić”, ktoś ich kiedyś w danej roli obsadził. Dlatego też takie osoby mają ogromne problemy, żeby wejść z partnerką “romantyczną” w fazę więzi, gdzie kluczowymi substancjami są oksytocyna i wazopresyna. To jest po prostu dla nich “nudne”, nie ma tych “potrzebnych” im emocji, nie ma noradrenaliny, kortyzolu i tego charakterystycznego pobudzenia, które te substancje dają, gdy wejdą w mix z dopaminą (mieszanka ekscytacji i lęku).

No ale są też związki, gdzie po prostu coś się wypaliło, relacja stała się “techniczna” typu “kup chleb, wynieś śmieci”. Tam też “brakuje emocji” (oczywiście innego rodzaju niż w pierwszym przykładzie) - dopamina spada, bo nowość i nagroda są przewidywalne, oksytocyna i endorfiny też maleją (mniej przytulania, rozmów, codziennych, pozytywnych interakcji), spada serotonina, no i wzrasta kortyzol - bo pojawia się napięcie wynikające ze sfrustrowanych potrzeb.

Jasne, że tak.

Czasem jest tak, że ktoś bardzo nas pociąga intelektualnie - możemy z nim rozmawiać przez długie godziny i jesteśmy wciąż nienasyceni.

Czasem to przyciąganie ma wymiar niemal zwierzęcy - ktoś na nas bardzo działa fizycznie (i tu zgoda - czasem nawet taka mniej atrakcyjna kobieta potrafi nas kręcić dużo bardziej niż ta, którą większość ludzi uznałoby za atrakcyjniejszą).

Najfajniej jak oba te aspekty się połączą.

Ogólnie mówiąc różni ludzie potrzebują różnych ludzi do wytworzenia takiej “chemii”.

To oczywiście jest już doskonale przebadane przez naukę - oto, co napisał mi na ten temat chat gpt:

“1. Neurobiologia pierwszej iskry

„Chemia” między dwiema osobami jest w gruncie rzeczy reakcją dopasowania sensoryczno-neurochemicznego. Mózg błyskawicznie analizuje bodźce – zapach, ton głosu, mimikę, mowę ciała, oczy, rytm mówienia – i porównuje je z własnym wzorcem „bezpieczeństwa” oraz „nagrody”.

Dzieje się to błyskawicznie:

  • ciało migdałowate i zakręt obręczy rejestrują emocjonalne znaczenie bodźców;

  • VTA (ventral tegmental area) i jądro półleżące uwalniają dopaminę, jeśli bodziec wydaje się obiecujący;

  • równocześnie noradrenalina z pnia mózgu zwiększa czujność, pobudzenie i napięcie ciała („motyle w brzuchu”).

Ta reakcja trwa kilka sekund – i to właśnie ten moment, gdy mówimy: „poczułem iskrę”.


2. Rola zapachu i układu limbicznego

Jeden z najważniejszych, a często pomijanych elementów: feromony i zapach ciała.

Każdy z nas ma unikalny profil MHC (Major Histocompatibility Complex) – zestaw genów odpornościowych. Mózg (dokładniej – narząd lemieszowo-nosowy i ciało migdałowate) wyczuwa te różnice zapachowe i preferuje osobę o innym MHC, bo to biologicznie oznacza:

  • większą szansę na różnorodne, odporne potomstwo,

  • mniejszą szansę na związki zbyt „pokrewne genetycznie”.

Dlatego czasem czyjś zapach jest dla nas nie do zniesienia, a innej osoby – niezwykle pociągający, nawet jeśli nie potrafimy tego racjonalnie wyjaśnić.


3. Wzrok, głos, mimika – czyli mikrokomunikaty

Mózg reaguje nie tylko na fizyczność, ale też na mikrooznaki emocji i spójności:

  • kontakt wzrokowy aktywuje ośrodki dopaminowe, jeśli oczy są „żywe” (pełne emocji, synchronizują się z nami);

  • ton głosu rezonuje z naszym układem limbicznym – niektóre barwy głosu pobudzają, inne uspokajają;

  • mikroekspresje (niewidoczne, ułamkosekundowe grymasy) zdradzają autentyczność — jeśli są zgodne z emocją, pojawia się wrażenie „prawdy” i zaufania.

To wszystko razem tworzy nieświadomą ocenę, czy ta osoba „do nas pasuje” — czy raczej budzi napięcie, czy bezpieczeństwo.


4. Wzorzec emocjonalny z dzieciństwa

Tutaj wchodzimy na poziom psychologiczny, ale nadal biologicznie powiązany. Mózg koduje w dzieciństwie wzorzec tzw. bezpiecznej lub lękowej aktywacji układu przywiązania (głównie przez oksytocynę). Gdy spotykamy kogoś, kto emituje emocjonalny sygnał podobny do naszego pierwotnego opiekuna, ciało migdałowate od razu reaguje:

„Znam ten typ emocji — to coś znajomego.”

I wtedy następuje zwarcie dopaminowe: połączenie biologicznego przyciągania z emocjonalną znajomością. Dlatego czasem ktoś, kto przypomina nam „schemat z przeszłości” (nawet trudny), wywołuje silną fascynację – choć niekoniecznie zdrową.


5. Fenyletyloamina (PEA) – dlaczego tylko z niektórymi

PEA to cząsteczka, która moduluje działanie dopaminy i adrenaliny. Nie uwalnia się automatycznie przy każdym atrakcyjnym bodźcu — tylko wtedy, gdy mózg uzna, że bodziec ma potencjał silnej więzi (czyli że warto się emocjonalnie „zaryzykować”).

Dlatego:

  • możesz podziwiać czyjąś urodę, ale nie czuć nic – bo układ nagrody nie uznał tej osoby za „emocjonalnie znaczącą”;

  • a z kimś, kto nie jest obiektywnie atrakcyjny, poczujesz „iskrę” – bo układ limbiczny wykrył emocjonalny rezonans.


6. Synchronizacja ciał i układów nerwowych

W silnym zauroczeniu dzieje się coś jeszcze bardziej niezwykłego:

  • tętno, rytm oddechu i mikroruchy zaczynają się synchronizować,

  • fale mózgowe (EEG) obu osób mogą wejść w koherencję – wykazano to w badaniach par, które patrzyły sobie w oczy przez kilka minut.

To tzw. biologiczna synchronizacja interpersonalna. Wtedy organizmy „czują”, że są w obecności czegoś ważnego — i neurochemia (dopamina, PEA, noradrenalina) eksploduje.


7. Dlaczego to działa tylko czasem

Podsumowując – „chemia” zapala się tylko wtedy, gdy zbiegną się:

  1. biologiczne dopasowanie (feromony, MHC, zapach, sygnały ciała),

  2. emocjonalna znajomość wzorca (nasze nieświadome skrypty bliskości),

  3. bezpieczny lub ekscytujący poziom napięcia (dopamina/adrenalina),

  4. potencjał więzi rozpoznany przez mózg (oksytocynowy kontekst).

Wtedy następuje wyrzut: dopaminy + PEA + noradrenaliny – przy obniżonej serotoninie, co daje:

  • euforię,

  • obsesyjne myślenie,

  • fizyczne pobudzenie,

  • wrażenie „magnetyzmu”.

To dlatego niektóre osoby nas „poruszają” do głębi, a inne – choć atrakcyjne – zostają dla nas chemicznie obojętne.”

Fajnie to poczytać, chociaż znajomość tej wiedzy może zabrać człowiekowi poczucie, że spotyka go coś wyjątkowego :slight_smile:

Ja ogólnie nie ufam za bardzo ludziom w internecie, szczególnie takim, którzy chcą w jakiś sposób na mnie zarobić, coś mi sprzedać.

Nie mam pojęcia czy jego “podejścia” do kobiet (widziałem ze dwa jego filmy) są realne czy jedynie ustawione, z jakimiś koleżankami czy wręcz prostytutkami - a i o takich przypadkach słyszałem/czytałem.

Robi na mnie dużo lepsze wrażenie niż inni PUA-si, których widziałem w akcji (oczywiście jedynie w internecie, w ich pokazowych filmach). Jest bardziej naturalny i wyluzowany, nie rzuca durnych, żenujących “otwieraczy”, ale znowu - nie wiem czy to tylko wyreżyserowane scenki czy też prawdziwe “podejścia” do kobiet.

Gdy mi zdarzało się rozpoczynać jakąś rozmowę w realu z kobietą robiłem to zawsze w jakimś określonym kontekście, nawiązywałem do czegoś co się właśnie dzieje - nigdy nie zaczynałem od “Cześć, jestem Piotrek i chcę Cię zaprosić na kawę”.

Widziałem, że James tak właśnie robi - dla mnie jest to trochę krindżowe, no ale to tylko moje wrażenie, może kobiety reagują na to dobrze - nie wiem.

Ostatecznie zawsze lepiej zagadać i nawet zostać olanym (powody tego zawsze mogą być różne - niekoniecznie takie, że się komuś nie podobamy, bo nie mamy szczeny i dwóch metrów wzrostu) niż nie zagadać w ogóle - rezultat jest w zasadzie podobny (brak relacji).

Kiedyś Misiek Koterski w jednym wywiadzie opowiadał (może już kiedyś pisałem o tym na forum, starzy ludzie lubią opowiadać w kółko to samo :smiley: ), że zawsze zastanawiał się, co mówią kobietom goście, którzy podchodzą do nich w klubach. Wydawało mu się, że to jakieś magiczne, uniwersalne, zawsze działające teksty. Zapytał o to kiedyś koleżankę, a ta mu odpowiedziała - “zawsze mówią te same głupoty, najważniejsze, że podchodzą”. Ot cała magia :slight_smile:

Daltego ja by chemii nie ufal. Zreszta pisalem o tym:

Im intensywniejsze przyciaganie tym wieksza reakcja chemiczna w mozgu. Wiadomo jakie reakcje uzalezniaja najwiecej. Wole melanz na zielono niz fruwanie po bialym.

Same tabletki antykoncepcyjne potrafia tak namieszac, ze kobieta po odstawieniu potrafi calkowicie zmienic postrzeganie partnera.

Sam mialem dlugo mozg zalewany tymi zwiazkami, ze zachowywalem sie jak narkoman. Jakie dramy pozwalilem sobie robic na sobie i jak manipulowalem, aby zagwarantowywac sobie przyszle “dzialki”. JPRDL. Byl tez syndrom odstawienia w trakcie terapi.

Teraz nie musze nikomu niczego udowadniac. Popisywac sie i spinac sie i wysilac. Mam w chuj wad i prawie tyle samo zalet, a najwazniejsza z niej jest widzenie i akceptacja siebie.

1 polubienie

Mnie z kolei świadomość technikaliów nie odbiera ani odrobiny wrażenia magii diagnozy stanu rezonowania z drugą osobą. Jeżeli przyjrzymy się wszystkiemu, co fizyczne, dostrzeżemy, że cechą fizyczności jest pewna “kontaktowość”. Obiektyw “zbiera” fotony, realnie istniejące cząstki, nie zaś magicznie rejestruje obraz. Podobnie z ciałem - porozumiewanie się podzespołów organizmu w ramach wymiany informacji zawsze zakłada kontaktowość: muszą istnieć pewne jednostki komunikatu, transmitery, nośniki, transportery by w ogóle mogła wirować maszyneria, i układy receptywne, by przekazywać informację dalszym pasmem. To czyste magistrale informacji. Podobnie jest z językiem, którego system symboli stanowi zaledwie instrumentarium, arbitralnie przyjmowane [dlaczego róża się dobrze kojarzy?]. Nie potrafię oddzielić chemii mózgu od jej instrumentalnych funkcji, a mimo to nadal fascynuje mnie magnetyzm z Kimś. Dla mnie zachwyt nad połączeniem, przyciąganiem, jednakowością, bliskością, synchronizacją to rodzaj wdzięczności za to, że w moim świecie zidentyfikowana została Osoba, która uruchamia znacznie zwiększoną ilość turbin endogennej fabryki niż pozostali. :slight_smile:

Long story short: To oczywiste, że ciało musi się wewnętrznie komunikować, działa na informacje, wyjątkowość sprowadza się do obecności [nadal i niezmiennie] Tego, który wprawia silniczki w drżenie [obecność tej Osoby nie jest przecież zapisana w Konstytucji]! :stuck_out_tongue_winking_eye:

1 polubienie

Komu fajnie temu fajnie. Za dużo trudnych słów, zwoje przegrzane, głowa paruje.

A było tak pięknie

1 polubienie

Stanął mi, przed oczami, obraz osoby konstruującej takie zdania.

Koniecznie musimy potwierdzić czy dobrze odgadłem!

Chwalę sylwetkę!

;D

Przepraszam.

1 polubienie

Jest do tego stosowny wątek na forum!

Proszę o przestrzeganie zasad poprawnego forumowania i nie piszę tego jako moderator, tylko jako przyjaciel.

2 polubienia

Gwałt z definicji to zadawanie bólu, poniżenie, ekstremalne przekroczenie granic drugiej osoby, cierpienie, upokorzenie.

Słowo “gwałt “jest użyte w przenośni. Kobiety, które rzekomo fantazjują o byciu ofiarą gwałtu w rzeczywistości marzą o dominującym, zdecydowanym mężczyźnie, takim który przejmuje prowadzenie i kontrolę , a one mu się poddają, podążają za nim. W tych rzekomym “ pragnieniu gwałtu “ nie ma mowy o cierpieniu.

Więc nie, kobiety nie marzą o gwałcie.

1 polubienie

Kto napisał o “pragnieniu gwałtu”? Ty, a nie ja.

Ja napisałem o fantazjach na punkcie bycia ofiarą gwałtu. Oczywiście, że nie chodzi o prawdziwy gwałt. Chodzi o pewną fantazję zbudowaną wokół tego tematu.

W podobny sposób wielu mężczyzn lubi filmy wojenne, gry komputerowe w których ludzie do siebie strzelają. Ale to nie znaczy, że którykolwiek z nich pragnie pojechać na prawdziwą wojnę.

Lub thrillery i horrory. To jest bawienie się poczuciem niebezpieczeństwa, a nie pragnienie prawdziwego niebezpieczeństwa.

Tak samo wiele kobiet lubi bawić się poczuciem zniewolenia, ubezwłasnowolnienia, bycia ofiarą, etc - co wcale nie znaczy, że pragną przeżyć to w autentycznej, niecywilizowanej formie. One chcą pozorów realności, takiego powiedzmy “teatru”. Czegoś na poziomie filmu lub gry komputerowej.

One lubią gdy mężczyzna z jednej strony zapewnia bezpieczeństwo, ale z drugiej strony “pasuje do roli” na tyle, żeby dawał dreszczyk emocji i poczucie realności. Czyli nie autentyczny psychol, ale ktoś “zły” na tyle, żeby to dawało poczucie realności. Przy czym niektóre kobiety z takimi tendencjami wybierają mężczyzn bliżej wartości “bezpieczeństwo”, a niektóre wybierają mężczyzn bliżej wartości “realność zła”. Niektóre lubią się bawić na krawędzi prawdziwego zagrożenia - tak samo jak niektórzy ludzie lubią się wspinać na skały bez zabezpieczenia lub robić inne ryzykowne rzeczy. Tacy ludzie nie chcą spaść z tej skały, ale chcą obcować z realnym zagrożeniem.

Ja mam socjopatyczne/psychopatyczne, cechy z mrocznej triady - nie ekstremalne, ale mam. Może jestem wysoko funkcjonującym socjopatą/psychopatą, a może jedynie jestem blisko tego. Wiele kobiet to we mnie wyczuwa i reaguje pozytywnie. Słyszałem od wielu kobiet wypowiadane z głębokim uznaniem teksty typu np. “od razu poczułam, że złapiesz mnie za ryj i pokażesz mi moje miejsce”. Co swoją drogą w żaden sposób nie pasowało do tego, jak te kobiety zachowują sie “normalnie”, w towarzystwie, w miejscach publicznych, etc.

To oczywiście nie są żadne “gwałty” - te kobiety same z góry pragną być zdominowane, poniżone, czyli - “złapane za ryj”. I tak, często lubią właśnie taki bezceremonialnie poniżający język. I ja też to lubię - takie “bezczelne” poniżanie i żeby kobieta nie tylko to akceptowała, ale jeszcze za to dziękowała.

Natomiast moim zdaniem jest związek między tym, że według badań 31-57% kobiet ma fantazje na temat gwałtów, a tym czego doświadczam w moim życiu. Mam na myśli to, u jak wielu kobiet dostrzegam tendecje uległe i masochistyczne.

Co do upokorzenia i bólu - wiesz o tym, że wiele kobiet lubi upokorzenie i ból? Niektóre lubią zabawy BDSM z biczowaniem lub innymi torturami do krwi, które dla mnie osobiście są zbyt ostre.

Czy nie o tym właśnie napisałam? Fantazjują o męskiej dominacji, a nie o tym, że mężczyzna je gwałci.

To że znajdujesz potwierdzenie dla swoich hipotez wcale mnie nie dziwi. Świat jest dokładnie taki jaki myślimy, że jest.

Zdrową normą jest chronić swoje ciało, nie narażać go bez potrzeby, bronić przed nadużyciem, opiekować się sobą. Jeśli w Twoim otoczeniu większość kobiet nie ma tego zdrowego odruchu, to znaczy, że jakiś Twój deficyt jest kompatybilny z deficytem tej grupy kobiet. Żaden wstyd.

Powtórzę trzeci raz :slightly_smiling_face: Żadne “czyli”, tu nie ma znaku równości. Gwałt odbywa się bez przyzwolenia, bez zgody, jest łamaniem czyjejś woli. Jest przestępstwem. Fantazja o silnej dominacji nie jest więc fantazją o gwałcie. Dlaczego się przy tym tak upieram ? Tak dla porządku, lepiej nie mieszać definicji, bo potem kobiety są gwałcone, bo przecież “ fantazjują o gwałcie “ i “same chciały”.

Jeśli powołujesz się na badania naukowe, to akurat z nich wynika, że najbardziej satysfakcjonujące, bliskie, intymne, wieloletnie związki to te, w których ludzie są równoważni. Tam nikomu do głowy nie przychodzi, że jeden rządzi, a drugi “pod butem”. Natomiast wychodząc z dysfunkcyjnego domu, w dorosłych relacjach, zawsze przyjmujemy jedną z dwóch postaw-dominującą albo podporządkowaną. To są dwie strony monety o nazwie “niskie poczucie wartości “. Potem takie osoby lądują w parach gdzie jeden dominuje, a drugi jest uległy. Żeby mieć zdrową relację trzeba wyjść ze schematu, pracować nad sobą. Nie każdemu się chce, prawda.

1 polubienie

@Ewa.Dubois To co piszesz jest pozbawione sensu.

Gdy napisałem, że według badań kilkadziesiąt procent kobiet ma fantazje na temat gwałtu, to nie jest to moja subiektywna opinia, tylko fakt - są badania które dały takie wyniki.

W anglojęzycznym świecie akademickim bywa używane określenie “rape fantasies”. “Rape” oznacza gwałt, “fantasies” oznacza fantazje. “Rape fantasies” oznacza fantazje o gwałcie.

Przykładowo - jest praca z University of North Texas, 2008, Jenny M. Bivona, o tytule “Women’s erotic rape fantasies.” W tytule jest wprost napisane “rape fantasies”.

Forum pisze mi, że nie mogę umieszczać linków, więc umieszczę to jako nie-link, to skopiowania w pasek adresu przeglądarki:

digital.library.unt.edu/ark:/67531/metadc9118/

Tak, kilkadziesiąt procent kobiet ma fantazje na punkcie gwałtu. Czyli nie jest to żadne marginalne zjawisko, tylko coś bardzo często spotykanego.

:man_facepalming:t2:

To co napisałaś to jest nonsens.

1- Z tego, że gwałt jest przestępstwem, nic tu nie wynika. Ludzie jak najbardziej fantazjują o przestępstwach. Wielu fantazjuje o pobiciu, a nawet zamordowaniu nielubianej osoby.

Osoby o agresywnym, sadystycznym usposobieniu fantazjują o dokonaniu przestępstwa w sensie przemocy dokonanej na innej osobie. Osoby o usposobieniu masochistycznym fantazjują o tym, że ktoś inny dokonuje przemocy na nich.

2- " Fantazja o silnej dominacji nie jest więc fantazją o gwałcie"…

Bzdura. Fantazje o silnej dominacji to szersza kategoria, w obrębie której znajdują się między innymi fantazje o gwałcie. Czyli fantazja o silnej dominacji nie musi, ale może być fantazją o gwałcie. Twierdzenie, że “nie jest” jest fałszem, bo czasami jedno jest drugim.

Tylko względem czego było to porównywane? Względem dobrze dobranych par BDSM? Czy względem nieporównywalnie liczniejszych par w których ktoś jest pospolitym egoistą i próbuje wymusić dominację bez odpowiednich warunków po stronie obu osób?

Dobrze zbudowany związek hierarchiczny to jest zupełnie inna jakość niż nieudany związek rozwalany przez pospolitego egoistę-warchoła.

Jeżeli ktoś się do tego nie nadaje lub ma nieodpowiednią do tego partnerkę/partnera, to jasne - niech lepiej buduje sobie związek partnerski.

:man_facepalming:t2:

Bzdura. Tak naprawdę osoby dominujące bardzo często mają wysokie lub bardzo wysokie poczucie wartości. Nawet z osobami uległymi sprawa nie wygląda tak prosto jak by się mogło wydawać.

Np. uległe kobiety często są dumne ze swoich mężczyzn i nie uważają się za gorsze od reszty społeczeństwa, tylko za lepsze. Taka kobiet często uważa, że osiągnęła sukces - ponieważ jest w związku z godnym podziwu mężczyzną - a przez to ona sama też jest pośrednio godna podziwu. Z jej punktu widzenia normalny facet to nieporozumienie, bezpłciowy “kastrat” i ona może czuć się urażona samą sugestią, że ona - kobieta o wysokiej wartości i pozycji - miałaby w ogóle rozważać bycie z kimś tak żałosnym.

Uległe kobiety często uważają, że normalnym kobietom brakuje kobiecości - i że one, uległe, są lepsze, ponieważ są prawdziwie kobiece.

BTW Było pewne badanie na temat ludzi praktykujących BDSM:

Forum pisze mi, że nie mogę umieszczać linków. Z tym linkiem poszło trudniej i musiałem wyedytować jedną kropkę na duży “X”. Należy zamienić ten X na kropkę . i wkleić całość do paska adresu przeglądarki.

researchgateXnet/publication/236913615_Psychological_Characteristics_of_BDSM_Practitioners

“It has been generally thought that the practice of bondage-discipline, dominance-submission, sadismmasochism (BDSM) is in some form associated with psychopathology. However, several more recent studies suggest** **a relative good psychological health of BDSM practitioners.”

Czyli: “Generalnie uważano, że praktyka wiązania-dyscypliny, dominacji-uległości, sadomasochizmu (BDSM) jest w jakiś sposób powiązana z psychopatologią. Jednakże, wiele nowszych badań sugeruje relatywnie dobre zdrowie psychologiczne praktyków BDSM”.

W badaniu wyszło im na przykład, że osoby zajmujące się BDSM mają niższy średni poziom neurotyzmu niż normalni ludzie.

Osoby dominujace dużo niższy: 24.41 vs 31.26.

Osoby uległe tylko trochę niższy, ale nadal niższy: 30.31 vs 31.26

Osoby zajmujące się BDSM mają wyższy subiektywny dobrostan niż normalni ludzie:

Osoby dominujące: 16.02 vs 13.69

Osoby uległe: 14.54 vs 13.69

Osoby zajmujące się BDSM mają niższy poziom unikającego stylu przywiązania niż normalni ludzie:

Osoby dominujące: 44.06 vs 45.90

Osoby uległe: 45.29 vs 45.90

W przypadku lękowego stylu przywiązania osoby dominujące mają niższy poziom niż normalni ludzie, w przypadku osób uległych uległe kobiety mają niższy poziom niż normalne kobiety, ale ulegli mężczyźni mają wyższy poziom niż normalni mężczyźni. (Co pokrywa się z często spotykaną opinią, że uległość jest dobra dla kobiet, ale nie dla mężczyzn.)

Osoby dominujące:

Mężczyźni: 37.82 vs 41.11

Kobiety: 37.77 vs 44.17

Osoby uległe:

Mężczyźni: 43.25 vs 41.11

Kobiety: 43.24 vs 44.17

“Overall, a picture emerges of the psychological characteristics of the average BDSM practitioner that, compared with non-BDSM practitioners, is quite favorable.”

Czyli: “Ogólnie, powstaje obraz cech psychologicznych przeciętnego praktyka BDSM który - w porównaniu z ludźmi nie będącymi praktykami BDSM - jest całkiem korzystny”.

Z tego badania wynika, że nie tylko osoby dominujące, ale również osoby uległe BDSM są bardziej emocjonalnie “zdrowe” niż normalni ludzie.

A wiesz dlaczego ludzie w ogóle fantazjują? Co jest celem fantazji? Poczucie satysfasfakcji seksualnej, rozkoszy, zadowolenia. Jeśli ktoś dopadnie Cię nocą w parku, skopie, poddusi, połamie żebra i wsadzi metalowy pręt w odbyt, to będzie to gwałt. Poczujesz rozkosz? Wątpię.

Trzymaj się więc swojego plemienia, a nas “chorych” zostaw w spokoju.

Po pierwsze, zerknąłem na badanie i średnio mi leży pod kilkoma względami.

Osoby BDSM zostały zrekrutowane głównie przez największe holenderskie forum BDSM. To może oznaczać, że uczestnicy są aktywnymi członkami społeczności BDSM, być może bardziej zaangażowanymi niż przeciętna osoba, która praktykuje BDSM okazjonalnie.

Grupa kontrolna została zrekrutowana w sposób bardziej ogólny, poprzez magazyn kobiecy, uniwersytet, stronę o sekretach sekseulanych co sugeruje różnice w motywacji i w charakterze uczestników.

Wnioski mogą nie przenosić się bezpośrednio na inne kultury, kraje, systemy norm społecznych. W końcu Holandia jest najmniej pruderyjnym społeczeństwem.

Jeżeli chodzi o fantazjowanie o gwałcie. Definicja i sformułowanie pytań , różnica między "fantazjowaniem o przymusie” a "fantazjowaniem o byciu zmuszonym, mimo że w rzeczywistości nie chcę” jest ogromna, a wiele badań używa krótkich pytań bez pełnego kontekstu, co zawyża lub zaniża odpowiedzi.

Nie znam, żadnej kobiety która by fantazjowala na temat gwałtu, te w otwartych małżeństwach i nawet te które aktywne są w relacjach BDSM i są strona bierna odróżniaja przymus od niebezpieczeństwa i to drugie je nie kręci. Kobiety co chwilę czyja się zagrożone przez sytuację często dla mężczyzn pomijalne i normalne.

2 polubienia

Te, Ewka. Ty się nie wpisuj w to, co inni przerabiali. Zaraz się dowiesz że zazdrościsz, nie rozumiesz i najpewniej co tam jeszcze.

Te, narcyz;)

Mało Ci jeszcze?

Kiedy efekt Dunninga Krugera wjechał na pełnej. Uczcie się czym jest poczucie wartości.

Te, O_N, Ty jesteś Yolo, chodzisz za swoją eks i ja nie jestem tym gościem co ją i w ogóle to psia kupa.

Postarałem się oszczędzić czasu i energii szanownemu rozmówcy, uzupełniłem za niego.

Wspaniałego wieczoru!

Z poważaniem

_ON

@Ewa.Dubois To co wypisujesz jest bezsensowne i brzmi tak jakbyś miała jakiś problem ze swoimi emocjami.

W świecie zachodniej akademickiej psychologii bada się kobiece fantazje na temat gwałtu (“rape fantasies”) i w różnych badaniach wyszło, że ma je kilkadziesiąt procent kobiet. O co masz do mnie pretensje? O odnoszenie się do badań naukowych? :man_facepalming:t2: Możesz chciałabyś ocenzurowania świata nauki, zgodnie ze swoimi subiektywnymi odczuciami?

Bardzo wiele kobiet ma tendencje uległe i masochistyczne. To widać nie tylko po tym, że kilkadziesiąt procent kobiet ma fatnazje na punkcie gwałtu, ale także np. po popularności twórczości takiej jak “50 Shade of Grey” - gdzie główna bohaterka jest wiązana i biczowana, czy też jak polskie “365 Dni” - gdzie przyszły kochanek głównej bohaterki porywa ją i grozi jej śmiercią. To nie mężczyźni są fanami takiej twórczości, tylko kobiety. W wielu powieściach/filmach popularnych wśród kobiet główna bohaterka ma romans z wampirem - czyli z kimś niebezpiecznym, z potworem żywiącym się ludzką krwią. Etc etc.

Były badania naukowe z których wynika, że kobiety odbierają mężczyzn z cechami “Mrocznej Triady” (psychopatia, narcyzm, makiawelizm) jako bardziej atrakcyjnych - przynajmniej jeżeli chodzi o relacje krótkoterminowe. Czyli według badań naukowych, kobiety lecą na “złych facetów”.

Ja mam cechy socjopatyczne/psychopatyczne, wysoki poziom cech “Mrocznej Triady” i bardzo wyraźnie doświadczam działania tych mechanizmów w moim własnym życiu. Leci na mnie mnóstwo kobiet, mam absurdalnie wysokie powodzenie. Jestem przystojny - jestem oceniany fizycznie na 7/10, ale mam powodzenie na o wiele większym poziomie niż inni mężczyźni z podobnym wyglądem. Często lecą na mnie “elitarne” kobiety, modelki, celebrytki - które wykazują zero zainteresowania większością mężczyzn 7/10. Do tego w wieku 40+ podobam się wielu nastolatkom - często przechodzę koło liceum i widzę wiele zainteresowanych spojrzeń - pomimo ponad dwukrotnej różnicy wieku. Inni mężczyźni z podobnym wyglądem, w tym dużo młodsi, nie wywołują takich reakcji. Moim zdaniem to musi być reakcja na moje niewerbalne, podświadome sygnały cech socjopatycznych/psychopatycznych, “Mrocznej Triady”, etc - bo trudno byłoby znaleźć inną przyczynę.

Mnie interesują takie rzeczy jak powyżej - uległe, masochistyczne i “mroczne” fantazje, ciągoty kobiet. W tym interesują mnie kobiece fantazje o gwałtach. Natomiast nie interesuje mnie temat prawdziwych gwałtów - to nie jest moja działka.

To co piszesz brzmi tak jakbyś miała powiedzmy “obsesję” na punkcie prawdziwych gwałtów. Mnie ten temat nie interesuje i moim zdaniem to jest dziwne, że tak uparcie skręcasz w tym kierunku.

Takie myśli i obrazy masz w swojej głowie? :roll_eyes:

To Ty mnie zaczepiłaś, a nie odwrotnie.

Oczywiście, że Ci “średnio” leży - bo wyniki podważają Twoją wizję świata.

Celem badania było zbadanie charakterystyki praktyków BDSM. I zbadano…praktyków BDSM. Czyli wszystko jest ok.

Badanie okazjonalnych BDSM-owców dałoby rozwodnione wyniki i obniżałoby wartość badania.

Ogromna większość badań i teorii psychologicznych używanych w Polsce powstała w innych krajach. Kwestionujesz konsekwentnie wszystkie takie przypadki (czyli praktycznie całą psychologię) - czy też “przypadkiem” kwestionujesz akurat to badanie, którego wyniki są sprzeczne z Twoim światopoglądem? Oczywiście to drugie.

Sam powołałeś się w tym wątku na Freuda i Junga - dwóch facetów żyjących nie tylko w innych krajach, ale w dodatku dawno temu. Współczesne polskie społeczeństwo jest o wiele bardziej podobne do współczesnego holenderskiego społeczeństwa (w epoce globalizacji, internetu i treści napływających do obu krajów z USA), niż do społeczeństw Austrii i Szwajcarii z przełomu XIX/XX wieku.

Jak to w badaniach, wyniki są raz wyższe, raz niższe. Ale w tym przypadku zawsze jest to kilkadziesiąt procent - czyli wbrew temu co się wielu ludziom wydaje, fantazje o gwałcie to nie jest żaden drobny margines.

I oczywiście, że są różne rodzaje fantazji o gwałcie - fantazje o gwałcie to kategoria, a nie jedna ściśle określona rzecz.

Ja znam takie, które mi o tym opowiedziały. Tylko nie na zasadzie “opowiadam o tym wszystkim”, a na zasadzie “opowiadam wtajemniczonej garstce”.

1- Według badań, kilkadziesiąt procent kobiet ma takie fantazje, a kilkadziesiąt nie ma. Może masz wśród swoich bliskich znajomych tylko kobiety z tego drugiego kilkadziesiąt procent.

2- Może nie jesteś dla nich na tyle zaufaną osobą, aby o tym opowiedziały. Te moje znajome mają mnóstwo znajomych, a nawet partnerów seksualnych, chłopaków i mężów którym o tym nie opowiedziały.

Odnoszę wrażenie, że, Ewo i Ty, Hodowco, bardziej zgadzacie się ze sobą, aniżeli nie, jedynie akcent w Waszych wypowiedziach na temat rozkodowania terminu “fantazje o gwałcie” zawisł w innych miejscach, bo występujecie tu, mając za sobą inną osobistą agendę - Ewa z pozycji psychopatologizowania tego, co poza normą statystyczną [moje odczucie], Ty z piedestału dumy z dominujących skłonności, do których jesteś bezsprzecznie przywiązany [socjopatia]. Nie chcę zgłaszać swojej sympatii po jednej ze stron, pozwolę sobie zaledwie pociągnąć wybraną kwestię.

Fantazje o gwałcie nie są fantazjami o gwałcie. Rojąca sobie w zaciszu własnej głowy kobieta o przymusowej kopulacji występuje w kilku rolach - aktorki, odtwórczyni roli ofiary i reżysera oraz ‘płynnego’ scenarzysty, który wybrał sobie pejzaż, kwestie i didaskalia. Gra z wyobraźnią polega tu na wielokrotnym przewijaniu taśmy i wprowadzaniu poprawek, ilość klapsów reżyserskich zależy od - owszem - WOLI - naszej polimorficznej poszkodowanej - taśma jest rewidowana wedle uznania aż do zaspokojenia gustu. To nie ma nic wspólnego z gwałtem.

Autentyczny gwałt nie uwzględnia Twojej woli, o czym wszyscy wiemy. Jego istotą jest właśnie to, że dzieje się poza Twoją wszelką wyobraźnią i preferencjami odnośnie tempa, głosu drapieżnika, jego zapachu, fizjonomii, spektrum ‘gestów’ i ich powtórzeń - nie wiesz też, co Ci kulminacyjnie grozi. Nie ma stopklatek. Gry o wojnie chociaż czymś zaskakują, dopóki ich nie przejdziesz kilka razy, różne lokacje zawierają niespodzianki przygotowane przez twórców. W fantazji o gwałcie nie ma niespodzianek. Jakiekolwiek fantasmagorie sobie wyrodzisz, zanim trafią do Twojej świadomości, nieświadoma, bardziej autonomiczna część mózgu już podjęła decyzję o zwrocie - tak funkcjonuje ten organ. Fantazjowanie o przemocy seksualnej zapożycza jedynie elementy scenerii realnego zagrożenia, które okazują się być bardziej syntetyczne niż butaforia w teatrze.

Myślę, że nie pomylę się specjalnie, jeśli założę, że omawiana fantazja rusza jedynie: niektóre dziewczyny z wyraźnymi skłonnościami do bdsm-u i kobiety, które ze względu na przekonania, zwłaszcza religijne, środowiskowe ramy mają bardzo obostrzoną seksualność [druga grupa] - gwałt ingeruje w sferę seksualną pozostawiając Ciebie “niewinnym”, w tej konwencji wyobrażeniowej nie splamiłaś się, kobieto, to tylko jakieś wtręty o przestępstwie. Tu nawet nie o gwałt chodzi - warunkiem rozkoszy jest scedowanie kontroli. Prowizoryczne. Ja nie fantazjowałam nigdy o gwałcie.

Język jest niedokładnym elementem umowy społecznej. Zastanawiają mnie badania nad tym zjawiskiem - czy są to badania sondażowe? Czy gdyby każdej pani przed rozdaniem kwestionariuszy powiedzieć to, co wyżej, czy moglibyśmy zebrać dokładnie identyczne pomiary - innymi słowy - jaki wpływ na wynik badania ma społeczny konsensus, że niektóre kobiety miewają “fantazje o gwałtach”, albo chyba już z dwudziestoletnie przyzwyczajenie do tego terminu, osłuchanie się z nim [bo wydaje mi się, że informacja o takich rojeniach gruchnęła w internecie z dobre dwie dekady temu chyba]?

Ja bym w ogóle, na marginesie, odkroiła tłustą krechą to, co się dzieje w sypialni od tego, co poza nią. Znam z autopsji kompletne odwrócenie ról w łóżku względem życia w kwestii odwagi, aktywności, inicjatywy, dominacji itp. Nie zmienia to faktu, że strzelam i chyba raczej się nie pomylę, że częściej kobieta wybierze wierzchołek uległości układu [czy w ogóle pojedynczej akcji] submisja-dominacja. Zdaje mi się, że mamy tu proste wynikanie z dymorfizmu płciowego, gdzie atrakcyjne jest to, co różne. Faceci [statystycznie] są realnie i w intuicji silniejsi od kobiet - w seksie dominują emocje i popędy, jesteśmy trochę bardziej zwierzęcy - w zupełności nie dziwi mnie dążenie do podbicia stymulacji / bodźców płciowych w postaci zabawy w silniejszego samca i słabszą samiczkę w zdrowych granicach. Ale to jeszcze nie świadczy, że jesteśmy hybrystofilkami, marzącymi o mrocznotriadowcach [!].

1 polubienie

Ja jestem dumny z tego jaki jestem i jakie mam życie seksualne, ale tak naprawdę nie chodzi tutaj o dumę. Ja po prostu nie akceptuję moralizatorskiego wciskania kitu i przepychania morałów, emocji jako niby “faktów”.

Ja z racji mojego otoczenia znam przypadki z tej pierwszej kategorii. I to są fantazje w których atrakcyjny mężczyzna lub kilku atrakcyjnych mężczyzn fizycznie wymusza seks - z różnym poziomem przemocy. W jednym wersjach jest to pragnienie np. “bycia złapaną za ryj” (słownictwo oryginalne) i “żebym nie miała nic do gadania”, a w innych pojawia się np. uderzenie w twarz. I kobieta fantazjuje, że ona chciałaby wykazać opór i żeby ten opór został brutalnie, boleśnie złamany.

Te kobiety bardzo często nie mówią o tym swoim chłopakom i mężom, a już tym bardziej znajomym. Dlatego większość ludzi nie słyszy o takich sprawach - nawet dwie kobiety z takimi fantazjami będą to wzajemnie przed sobą zatajać - o ile nie są “głęboko wtajemniczonymi” koleżankami. Dlatego rozmiary tego zjawiska na pewno są większe niż może się wydawać ludziom którzy nie mieli kontaktu z takimi rzeczami.

Ja też uważam, że to bierze się z dymorfizmu płciowego. (A nie z traumy i złego dzieciństwa, jak wydaje się niektórym ludziom.)

I tak, najczęściej chodzi w tym o podbicie stymulacji/bodźców płciowych przez zabawę w “silniejszego samca i słabszą samiczkę”. Czy w “zdrowych granicach”? Obiektywnie tak - bo nic specjalnie szkodliwego się nie dzieje. Ale ludzie o mainstreamowym światopoglądzie nazwaliby wiele z tych rzeczy “chorymi”.

Ogólnie to wygląda tak, że gdy kobieta zacznie sobie wzmacniać w ten sposób stymulację, to może chcieć to poglębiać, maksymalizować ten efekt - aż znajdzie “swój punkt” - w którym czuje, że bawi się tak mocno jak to możliwe, bez podążania dalej niż chce iść. Inna sprawa, że jeżeli ktoś ma odpowiednią charyzmę, odpowiednio silny wpływ na drugą osobę, to może jej ten “punkt” pogłębić. Ale i tak muszą być naturalne predyspozycje, nie da się tego zrobić całkowicie na siłę.

To przypomina picie alkoholu - dana osoba chce się napić tak dużo ile “może”, ale nie chce przeholować.

Ja bym rozdziełił hybrystofilię i pociąg do mrocznotriadowców (którzy najczęściej nie są przestępcami albo przynajmniej nie przestępcami dużego kalibru).

Jako “użytkownik”, beneficjent kobiecego pociągu do mrocznotriadowców, widzę zdecydowanie, że jestem w praktyce dużo bardziej atrakcyjny od innych mężczyzn o podobnej atrakcyjności fizycznej. I to wcale nie jest niszowy efekt.

Słyszałem od kobiet różne rzeczy, w tym np. coś takiego, że mam w sobie coś “gangsterskiego” - i to było powiedziane w sposób pełen zachwytu. Jak dla mnie tego typu odczucia to właśnie pociąg do mrocznotriadowców. :slightly_smiling_face:

Zauważyłem też, że np. wiele kobiet mówi, że one nie lecą na złych facetów, one potępiają złych facetów, etc etc. I te same kobiety lecą na mnie. :upside_down_face: Gdy słyszałem teksty spod znaku “coś gangsterskiego”, to też nie byłem uznany za “złego faceta”, tylko “za fajnego faceta”. :slightly_smiling_face: Tutaj chyba mogą się pojawiać takie rozbieżności w wyobrażeniach, że ktoś sobie może wyobrażać mrocznotriadowca jako nie wiem, ponurego, aspołecznego buraka? Gdy realny mrocznotriadowiec to często wyluzowany facet z charakterem, urokiem osobistym, etc.